W niedzielę 6 kwietnia kilka milionów Polaków zasiadło przed telewizorami, aby obejrzeć pierwszy w historii wyścig Formuły 1, do którego z pole position startował Polak! To wielki sukces Roberta Kubicy, nawet mimo tego, że przed pierwszym zakrętem wyprzedził go Felipe Massa, a po pierwszym okrążeniu również Kimi Räikkönen. Szyki polskiego kierowcy pokrzyżował podobno olej rozlany na torze, który zmniejszył przyczepność jego kół podczas startu i walki z kierowcami Ferrari. Ku radości kibiców więcej problemów nie było i trzecie miejsce na mecie jest. Brawa. Uśmiechy. Szczęście :).
Robert Kubica to po prostu miłosierny Samarytanin!
Dlaczego? Gdyby Felipe Massa nie wygrał wyścigu, wpadłby zapewne w depresję - po dwóch nieukończonych wyścigach zostałby pokonany przez kierowcę, który w plotkach światka Formuły 1 jest uznawany za jego następcę w przyszłym sezonie w zespole Ferrari. Dzięki temu, że Kubica w swojej karierze nadal jeszcze nie wygrał wyścigu, na podium GP Bahrajnu było w tym roku dwóch szczęśliwych kierowców. Tak, dwóch - wciąż nie wiadomo, czy Räikkönen jest maszyną, ale tym razem też się nie uśmiechnął.
Team Renault za to nadal kuleje. Mimo, że za kierownicą jednego z bolidów zasiada w tym roku dwukrotny mistrz świata Fernando Alonso (i wyciska z niego siódme poty), wystarczyło to jedynie na zajęcie 10. miejsca. Młody Nelsinho Piquet nawet nie dojeżdża do mety (w poprzednich wyścigach też mu się to przydarzyło). Nic dziwnego - Renault obecnie przestawia swoją strategię na produkcję samochodów ekologicznych dla Project Better Place. Ta izraelska firma zamierza zbudować infrastrukturę dla samochodów elektrycznych i w minionym tygodniu ogłosiła osiągnięcie porozumienia w tej sprawie z Danią. To już drugi (po Izraelu) kraj, w którym od 2011 roku będzie można sprawnie poruszać się elektrycznymi autami. Już wkrótce więcej informacji na temat tego projektu na stronach Studenckiego Motomagazynu!
Sporo nowego o Nissanie
Po pierwsze, światło dzienne ujrzał przedłużany Qashqai (z dopiskiem "+2" w nazwie), który dzięki dodatkowym 211 milimetrom długości oferuje dwa dodatkowe miejsca w bagażniku (więcej o "krótkim" Qashqaiu można przeczytać w naszym teście).
Po drugie, Nissan rozpoczął sprzedaż modelu GT-R, który ma bardzo mało wspólnego z innymi Nissanami. Różni go od nich na przykład to, że jest porównywany do Porsche 911 i to w wersji Turbo (480 KM). Ma tyle samo mocy, ale cenę znacznie niższą: w Polsce można go mieć już za 324 900 zł, które przy około 600 000 zł za Porsche wydają się rzeczywiście nie lada gratką. Dlatego nic dziwnego w tym, że w Wielkiej Brytanii w ciągu 48 godzin złożono 700 zamówień na ten model.
Po trzecie, niezbyt wyględna Tiida okazała się być popularnym samochodem - od września 2004, gdy wprowadzono ją na rynek japoński, sprzedano na całym świecie już milion sztuk. Obecnie oferowana jest w 126 krajach. To się nazywa globalny samochód.
Po czwarte, szybko wzrasta ogólna sprzedaż Nissana, który w ostatnim roku obrachunkowym (01.04.2007 - 31.03.2008) sprzedał 636 460 pojazdów (wzrost o 19% w stosunku do poprzedniego roku).
Sporo nowego o Nissanie
Po pierwsze, światło dzienne ujrzał przedłużany Qashqai (z dopiskiem "+2" w nazwie), który dzięki dodatkowym 211 milimetrom długości oferuje dwa dodatkowe miejsca w bagażniku (więcej o "krótkim" Qashqaiu można przeczytać w naszym teście).
Po drugie, Nissan rozpoczął sprzedaż modelu GT-R, który ma bardzo mało wspólnego z innymi Nissanami. Różni go od nich na przykład to, że jest porównywany do Porsche 911 i to w wersji Turbo (480 KM). Ma tyle samo mocy, ale cenę znacznie niższą: w Polsce można go mieć już za 324 900 zł, które przy około 600 000 zł za Porsche wydają się rzeczywiście nie lada gratką. Dlatego nic dziwnego w tym, że w Wielkiej Brytanii w ciągu 48 godzin złożono 700 zamówień na ten model.
Po trzecie, niezbyt wyględna Tiida okazała się być popularnym samochodem - od września 2004, gdy wprowadzono ją na rynek japoński, sprzedano na całym świecie już milion sztuk. Obecnie oferowana jest w 126 krajach. To się nazywa globalny samochód.
Po czwarte, szybko wzrasta ogólna sprzedaż Nissana, który w ostatnim roku obrachunkowym (01.04.2007 - 31.03.2008) sprzedał 636 460 pojazdów (wzrost o 19% w stosunku do poprzedniego roku).
Również BMW sprzedaje coraz więcej aut. Wyniki za marzec i pierwszy kwartał roku 2008 prezentują się następująco:
W marcu 2008 r.
|
W stosunku do roku ubiegłego
|
Od początku roku do końca marca 2008 r.
|
W stosunku do roku ubiegłego
| |
Samochody BMW Group
|
153 184
|
+8,2%
|
351 787
|
+5,7%
|
BMW
|
126 406
|
+5,3%
|
293 550
|
+2,7%
|
MINI
|
26 693
|
+24,4%
|
58 054
|
+23,6%
|
Rolls-Royce
|
85
|
+70,0%
|
183
|
+61,9%
|
Motocykle BMW
|
11 093
|
-11,0%
|
21 046
|
-8,6%
|
Tymczasem europejski Chevrolet wziął pod uwagę wyniki pewnej ankiety, według której 72% kierowców przyznaje, że samochód jest dla nich wyznacznikiem statusu, a 95% nie ma pojęcia, jak wygląda, gdy go prowadzi, i... stworzył w Londynie pierwszą samochodową przymierzalnię. "Wchodzi" się do niej razem z samochodem i w trzech ogromnych lustrach można zobaczyć, czy wszystko "dobrze leży". Ciekaw jestem, jak wpłynie to na sprzedaż europejskich Chevroletów, które raczej nie są jakimś stylowym "ubiorem".
Źródła informacji:
MotoTarget,
New Car Net,
www.nissan.pl
Zdjęcia:
MotoTarget,
www.press.bmw-motorsport.com,
www.chevrolet.co.uk,
media.renault.com
Autor: AC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz