Jego rewir to Dziki Warsaw. Nie szuka zwady – to ona szuka jego. Czai się na każdej drodze, niezależnie czy prostej, czy krętej. Zawsze niebezpieczna i nieprzewidywalna. DZIURA! Ale on się jej nie boi! Nie należy do tych, którzy muszą ją ominąć, bo boją się o swoje miękkie papcie. On ją po prostu przejeżdża.
Wygląda jak prawdziwy samochód terenowy: prosty, z „zapasem” na tylnej klapie i sporymi kołami. Cała dolna część karoserii razem z nadkolami jest obudowana plastikiem, czego nie zauważa się przy pierwszym spojrzeniu, ponieważ wszystkie te elementy polakierowano. Można mieć pewne zastrzeżenia co do praktyczności takiego rozwiązania, ale na pewno czyni to wygląd Jimny’ego nowocześniejszym.
Wewnątrz Jimny jest twardym facetem. Nic w nim nie trzeszczy, jest solidny i zwarty. Wykończenie środka jest praktyczne, czyli właśnie takie, jakie powinno być w samochodzie terenowym – materiały są twarde i ciemne (czytaj: nie niszczą się i nie widać na nich zabrudzeń). Fotele nie należą do gatunku salonowych, ale oferują przyzwoite podparcie i zapewniają miękkie lądowania podczas szybkiego przejeżdżania przez trudne tereny.
Jak na miejski samochód terenowy miejsca w środku jest wystarczająco dużo. Mogą nim jechać cztery osoby. Karoseria Jimny’ego jest kanciasta, co pozwoliło dobrze wykorzystać przestrzeń oferowaną przez auto tej wielkości. Ciekawym rozwiązaniem jest regulowany kąt pochylenia tylnej kanapy, dzięki czemu można wybierać między większym bagażnikiem, a bardziej komfortową pozycją siedzenia dla pasażerów z tyłu. Nie oczekujmy jednak zbyt wiele: „większy” bagażnik pomieści nam niewiele ponad 100 litrów, czyli np. szczotkę do odśnieżania i dwa nie za duże plecaki lub niewielkie zakupy. Jeśli chcemy wybrać się w dłuższą podróż, można złożyć tylne siedzenia, wtedy przestrzeń bagażowa zwiększy się do 324 litrów do linii okien (816l do sufitu). Kanapa jest dzielona w stosunku 50:50, lecz niestety po złożeniu nie tworzy równej powierzchni. Oczywiście taka operacja odbędzie się kosztem miejsc dla pasażerów. Przewożenie większych przedmiotów, takich jak pralka czy lodówka, może okazać się trudnym zadaniem nie tylko z powodu małej przestrzeni ładunkowej, ale również z powodu wysoko umieszczonej krawędzi bagażnika.
Jimny wygląda jak terenówka i tak też się go prowadzi. Wiadomo, że na równych drogach duże koła o grubym profilu, wysokie zawieszenie i karoseria nie składają się na własności jezdne wyścigówki czy nawet zwykłego samochodu, ale komfort jazdy jest naprawdę zadowalający. Szczególnie zaskoczył nas niski poziom hałasu we wnętrzu, co rzadko zdarza się w samochodach o wysokim nadwoziu. Za to w terenie wszystkie jego wyżej wymienione cechy procentują – ten samochód bez problemu poradzi sobie nawet z całkiem sporymi przeszkodami, dziurami czy wzniesieniami.
Geny Samuraia
Suzuki Jimny to właściwie Samurai porządnie odmłodzony z zewnątrz. Zdecydowanie mniej zmienił się układ jezdny. W myśl zasady, że nie zmienia się składu wygrywającej drużyny, mamy tutaj do czynienia z solidną konstrukcją i zależnym zawieszeniem ze sztywnymi mostami, czyli z rozwiązaniem typowo terenowym. Do napędu auta służy jeden z dwóch silników – benzynowy 1,3 oraz półtoralitrowy diesel. Silnik benzynowy dostępny jest również z automatyczną skrzynią biegów o czterech przełożeniach. Testowany przez nas egzemplarz wyposażony był w umieszczoną poprzecznie z przodu szesnastozaworową jednostkę benzynową o pojemności 1328 cm3, mocy 85KM i momencie obrotowym 110Nm, który z uwagi na małą pojemność jest dosyć wysilony i ma typowo dla japońskich producentów wysoko umieszczony moment obrotowy (dopiero przy 4100 obr/min, moc przy 6000 obr/min). Są to wartości niekorzystne, jeśli chodzi o jazdę w terenie – na pewno lepiej sprawowałby się silnik wysokoprężny. Nie ma jednak powodów do narzekań: w razie potrzeby możemy przyciskiem na konsoli środkowej dołączyć napęd przednich kół, i to nawet w czasie jazdy, pod warunkiem, że nie jedziemy szybciej niż 100km/h. W podobny sposób, ale dopiero po zatrzymaniu się, można włączyć redukcję, która w połączeniu z niedużą masą samochodu wynoszącą niewiele ponad tonę sprawi, że wydostaniemy się niemal z każdej opresji. Do pełni szczęścia brakuje tylko blokady mechanizmu różnicowego.
Osiągi auta nie zwalają z nóg, przyspieszenie do 100km/h trwa 14,7s, a prędkość maksymalna to 140km/h, jednak do miasta w zupełności wystarczają. Zresztą – wysoko położony środek ciężkości i krótki rozstaw osi nie zachęcają do zbytniego rozpędzania się i trzeba zachować umiar, zwłaszcza, że ESP nie jest dostępne nawet za dopłatą. Kolejnym czynnikiem zniechęcającym do szybkiej jazdy może być zużycie paliwa – żeby sprawnie przyspieszać, konieczne są wysokie obroty, a z racji pudełkowatego kształtu apetyt na benzynę rośnie bardzo szybko wraz ze wzrostem prędkości.
Podsumowanie
Ceny Suzuki Jimny zaczynają się od 49900 zł. Za tę kwotę otrzymujemy małą i poręczną, ale w pełni wartościową terenówkę, stworzoną dla ludzi mieszkających poza miastem, którzy muszą czasami stawić czoła dzikim drogom. Jimny nie udaje samochodu terenowego – on nim po prostu jest.
Dziękujemy Jakubowi Adamskiemu za użyczenie swojego samochodu do testu.
Autorzy: MZ & AC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz