Niedawno w sieci pojawiły się doniesienia na temat elektrycznego pojazdu firmowanego marką Bentley. Jest to de facto studencka konstrukcja przygotowana na zawody Greenpower, które skierowane są do grup młodych ludzi, szkół i uczelni.
Samochód zespołu Bentley Greenpower Team waży 120 kg, wyposażony jest w silnik elektryczny o mocy zaledwie 250 Watt, lecz mimo to rozpędza się do 64 km/h. Ciekawe tylko, w jakim czasie...
Więcej zdjęć i informacji o teamie i zawodach tutaj:
http://www.bentleygreenpower.com/
http://www.greenpower.co.uk/about/index.php
Autor: Bartosz Górecki
Fajna sprawa pracować nad tym, już dla samego kombinezonu Bentley'a ;D
OdpowiedzUsuńTo prawda :) Sama nazwa Bentleya daje to coś. No i jeszcze wiatr we włosach i siedzenie 10 cm nad ziemią nawet przy 64 km/h daje pewnie ekscytujące wrażenia!!
OdpowiedzUsuńAle teraz pytanie: Waży 120kg i rozpędza się do 64km/h ale jak siądę do niego, to będzie już ważył 225kg i pytanie, czy on w ogóle ruszy? Bo rozumiem, że 2x większa waga nie równa się 2x mniejsza prędkość ;)
OdpowiedzUsuńNo cóż, z samochodami tak nie ma, że dwa razy większa masa, to dwa razy mniejsza prędkość, bo duże znaczenie ma opór aerodynamiczny i ta masa to taka drugorzędna jeśli chodzi o samą prędkość maksymalną. Ale przy 225 kg, to mu łatwo nie będzie. Zresztą i tak raaaaajdowiec to z niego nie jest. Łatwo ze szkolnej fizyki oszacować najbardziej optymistyczny czas rozpędzenia tego pojazdu do 64 km/h. Weźmy kierowcę tylko 50 kg. Wtedy z pojazdem waży 170 kg. 64 km/h to 64/3,6 = 17,8 m/s.
OdpowiedzUsuńWięc energia kinetyczna tego cuda to m/2 * v^2, czyli 85 * 17,8 * 17,8 = 26 860 J.
Jak mamy silniczek tylko 250 W, to czego by nie robić, najbardziej optymistycznym czasem osiągnięcia tej prędkości jest t = E / P, czyli
t = 26 860 / 250 = 107,5 s!!! No warto zwrócić uwagę, że to jest dolne ograniczenie tego czasu - mówiąc po ludzku - krócej na pewno się nie da, bo to byłoby wbrew fizyce. Ten wzór nie uwzględnia jeszcze żadnych oporów (tocznych, aerodynamicznych, itd.), a jedynie energię potrzebną do nadania temu pojazdowi określonej prędkości. Z praktyki (w dużym przybliżeniu) można powiedzieć, że tak wyliczony czas trzeba pomnożyć przez co najmniej 1,5 żeby wynik był jakoś zgodny z rzeczywistym obiektem. Dla takiego pojazdu, uważam, że mnożnik tylko 1,5 to naprawdę bardzo optymistyczny.
No cóż - 2,5 minuty do 64 km/h??? Wniosek jest chyba jeden - jak już się rozpędzisz do tej prędkości, to co by się przed Tobą nie działo, nie hamuj, bo możesz się do tej prędkości nie rozpędzić ponownie przez następne 2 godziny :D
"...co by się przed Tobą nie działo, nie hamuj..."
OdpowiedzUsuńdokładnie tak :D w przypadku Bentleya jest to nawet tradycja (jeśli chodzi o niehamowanie) czytałem sobie gdzieś kiedyś jakąś anegdotę o panu Bentleyu- nabywcy jego aut byli w pewnym czasie niezadowoleni z bardzo zawodnych hamulców i skarżyli mu się na to. Podobno oburzony odpowiadał im, że Bentleya nie po to się kupuje żeby nim hamować :p
poza tym: KTO HAMUJE TEN NIE WYGRYWA!!! :>
Imponujące wyliczenie, jestem pod wrażeniem ;) A co do hamowania Bentleyem, to się zgodzę. Hamowanie jest złe :P Jeżdżąc po polskich drogach, głównie w górach, warto spojrzeć na auta pochodzące nie z gór (P.S. ja pochodzę z gór) Mianowicie istnieje tendencja kierowcy do naciskania hamulców przed zakrętem... a w górach jest dużo zakrętów... oczywiście nie twierdzę by w zakręty wchodzić 120km/h, ale można się przygotować i wytracić prędkość przed zakrętem i oszczędzać klocki i tarcze! Nie mówiąc o odruchach wymiotnych, które się objawiają po dłuższej jeździe "stop & go" w górskich krajobrazach ;) takie małe BTW, :P
OdpowiedzUsuńPrzepiękne cacko, lecz cena powalająca.
OdpowiedzUsuń