Takich szkół powstaje w Polsce coraz więcej. Co oferują? Czego można się w nich nauczyć? Czy warto skorzystać z ich usług?
Co oferują?
Szkoły jazdy oferują kursy indywidualne lub dla firm, często na kilku stopniach zaawansowania. Koszt kursu indywidualnego to prawie 600 zł, a więc dość dużo pieniędzy, szczególnie dla studenta. Kurs I stopnia trwa zazwyczaj ok. 8 godzin, z czego większość czasu spędza się na zajęciach praktycznych, czyli za kierownicą. Ćwiczenia odbywają się zamiennie na płytach betonowych i poślizgowych, przede wszystkim po to, aby pokazać, jak pogarsza się przyczepność na śliskiej nawierzchni, którą imituje płyta poślizgowa.
Ćwiczone pod okiem trenera manewry to:
- Jazda na trojelach;
- Slalomy i prawidłowe operowanie kierownicą w czasie wykonywania tych manewrów;
- Jazda po kręgu poślizgowym, na którym ćwiczy się wychodzenie z podsterowności i nadsterowności;
- Hamowania na wprost bez ominięcia i z ominięciem przeszkody oraz hamowania w zakrętach w lewo i w prawo – wszystkie na śliskiej nawierzchni.
Do tego dochodzą różne inne ćwiczenia zależne od organizatorów.
Oto orientacyjne i niepełne porównanie oferty kilku przykładowych szkół (wymienione w kolejności alfabetycznej):
Nazwa szkoły: | Akademia Bezpiecznej Jazdy | Szkoła Auto (we współpracy ze Skodą i ADAC) | Szkoła Bezpiecznej Jazdy Auto Moto Sport Grzebieluch | Szkoła Jazdy Renault | Toruńska Akademia Jazdy |
Adres strony internetowej: | abj.waw.pl | szkola-auto.pl | amsgrzebieluch.pl | sjr.com.pl | taj.torun.com.pl |
Siedziba szkoły: | Warszawa | Poznań | Warszawa | Warszawa | Toruń |
Cena: | 580 zł/os. | 724,68 zł/os. | 350 zł/os. (cena za szkolenie na własnym samochodzie) | 550 zł/os. | 350 zł/os. (kurs trwający tylko 4 godziny) |
Czego można się w nich nauczyć?
W skrócie: odruchów i sposobów na unikanie poślizgów w dynamicznej jeździe oraz wychodzenia z nich, jeśli już się w takowych znaleźliśmy.
W dzisiejszych czasach coraz częściej samochody są wyposażone w różne systemy poprawiające czynne bezpieczeństwo jazdy, takie jak ABS, który jest już prawnie wymaganym standardem w nowych autach, oraz ESP. Jednak, jak można się przekonać również na opisywanych kursach (pojazdy są często wyposażone w te systemy, aby móc pokazać różnicę w zachowaniu z nimi i bez nich), nie zapewniają one 100% bezpieczeństwa i bardzo łatwo – nawet przy dwucyfrowych prędkościach – można przekroczyć ich możliwości. Najlepiej wspomagać je odruchami takimi jak kontrowanie kierownicą lub puszczenie hamulca, których można się nauczyć właśnie w szkołach bezpiecznej jazdy. Poza tym trzeba być również przygotowanym na to, że takie systemy mogą zawieść, a wystarczy przepalony bezpiecznik…
Szkoda, że praktycznie nie istnieje możliwość (chyba, że ktoś ma nieograniczone środki finansowe…) regularnego wykonywania tych ćwiczeń, np. co miesiąc, bo częste powtarzanie to jedyny sposób na wyrobienie nawyków.
Czy warto korzystać z ich usług?
Tak, jeśli nie miało się nigdy okazji poznać zachowania samochodu na śliskiej nawierzchni ani poćwiczyć, jak sobie radzić z poślizgami. Z reguły nie ma się takich możliwości, bo nikt nie dysponuje odpowiednio dużym placem ze śliską nawierzchnią, dobrze zabezpieczonym i bez różnych twardych elementów, o które można uderzyć tańcząc w poślizgu (czyli nie chodzi o parking hipermarketu zimą ;) ), ani samochodem, którego nie szkoda pomęczyć. Ćwiczenie poślizgów, szczególnie przy wyższych prędkościach, to dla aut bardzo wymagające manewry. Działają na nie niesamowicie wielkie siły, które potrafią kilkakrotnie obrócić samochód w szybkim tempie. Gwałtowne przeciążenia, pod których wpływem są wtedy wszystkie podzespoły, po prostu je niszczą. Jeśli nawet cała opłacona kwota miałaby służyć amortyzacji zużycia tych aut, to byłaby ona niewystarczająca, a przecież w cenie kursu otrzymuje się opiekę trenera, materiały i często również posiłek.
Po samym kursie na prawo jazdy nie wie się nic o zachowaniu samochodu w poślizgu. Nie ma się pojęcia nawet o tym, jak łatwo auto wpada w poślizg na śliskiej nawierzchni, nie wspominając nawet o zapobieganiu poślizgom i wychodzeniu z nich. W wielu sytuacjach nasze naturalne odruchy są zupełnie odwrotne do tych zalecanych, np. jeśli w zakręcie samochód jest podsterowny, kierownicę należy odrobinę wyprostować, a nie dokręcić ją mocniej, a jeśli trzymamy kontrę na kierownicy, należy ją trzymać tak długo, aż samochód na nią zareaguje, co wydaje nam się nienaturalnie długim czasem czekania. Jeśli nie masz pojęcia, o czym mówię, a jesteś kierowcą, tym bardziej powinieneś skorzystać z takiego kursu.
Na koniec ostatni argument, najmniej merytoryczny, ale najbliższy każdemu młodemu kierowcy: taki kurs to niesamowita frajda! Przez te kilka godzin można poczuć się jak kierowca rajdowy i ćwiczyć kontrolowane poślizgi, kontry i dynamiczną jazdę bez żadnych konsekwencji. Nie myśl jednak, że po takim kursie staniesz się rajdowcem. Wręcz przeciwnie: dopiero wtedy dowiesz się, jak wielu rzeczy jeszcze nie umiesz.
Autor: AC
Zdjęcia: MotoTarget, http://www.szkola-auto.pl/
Zdjęcia: MotoTarget, http://www.szkola-auto.pl/
Kurcze, tylko czemu tyle to kosztuje? Trochę niestudencka ta cena... :/
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę, że taka lekcja w przyszłości pomoże nam wyjść z opresji, to cena nie jest taka wygórowana. Poza tym jest dobra zabawa. Innymi słowy, przyjemne z pożytecznym!
OdpowiedzUsuńHehe, przyjemne z pożytecznym ;) Pewnie i masz rację. Od jakiegoś czasu się rozglądam za taką zabawą, bo to faktycznie musi być fajnie spędzony dzień, ale jeszcze mi chyba trochę brakuje motywacji do wydania 500 złotych. Ale prędzej czy później pewnie się skuszę!
OdpowiedzUsuńHmm, ciekawe są szkolenia Renault, tam szkolenia się odbywają w 3 etapach, począwszy od bezpiecznej jazdy, mokrej nawierzchni a skończywszy na obrotach 360 stopni, parkowaniu z poślizgiem, kontrolowaniem poślizgów. Takie kursy są jednak 3 dniowe, każdy dzień to koszt ok. 600zł. Dostajemy jednak papierki, które pozwolą nam zyskać w oczach w pracodawcy i członków rodziny. Więc zachęcam, bo to pieniądze nie wyrzucone w błoto ;) Sam chciałbym ukończyć taki kurs, ale zbieram na Volvo Camp, organizowanym w Skandynawii, koszt jest większy, ale przy okazji wiele innych atrakcji, a jak ktoś jest takim wariatem jak ja, to tam pojedzie i spotka się z innymi wariatami z całego świata ;) a kurs w Skandynawii uwieńcza jazda samochodem WRC i jeden z czołowych kierowców rajdowych Cię przewiezie, by pokazać Ci trasę, a potem w następnym okrążeniu stanie się Twoim prywatnym pilotem ;) I to Ty mu pokażesz, jak się jeździ po oblodzonych trasach w skandynawskich lasach!
OdpowiedzUsuńhej, a ile kosztuje taki volvo camp? spodobala mi sie ta jazda samochodem wrc :D
OdpowiedzUsuńHmm, widziałem kiedyś prywatną ofertę na internecie, która to pośredniczyła... bo nigdy nie znalazłem tego na oficjalnej stronie Volvo. Możliwe, że to jest organizowane przez inną firmę z wykorzystaniem aut Volvo. Impreza przewidywała jazdę Volvo w trudnych warunkach, jazdę na skuterach śnieżnych, ogniska i imprezy integracyjne. Na zwieńczenie spotkanie z kierowcami rajdowymi i test umiejętności nabytych podczas tego 3 dniowego treningu. Jak się patrzyło na plan imprezy, to nie było czasu, by się po tyłku podrapać... super! Jeżeli chodzi o cenę, to było ich kilka, w zależności czy przywieziesz własne kiełbaski na ognisko, czy nie ;) Oczywiście zależało od tego, czy z lotem, czy bez. Ile dni, bo były dłuższe opcje, 5 i 7 dni. Ogólnie mnie interesowała cena za 5 dni, bo jak już jedziesz, to porządnie ;) No i all inclusive, czyt. hotel, kurs, certyfikat, skutery, wyżywienie i %, wycieczki itp itd. cena: 4000 EURO
OdpowiedzUsuń